Niedowład tylnych kończyn i bezoar w żołądku – przypadek królika Futrzaka

Opublikowano:

autor:

Lek. Wet. Lidia Lewandowska

Futrzak to trochę ponad trzyletni króliczek, który trafił do mnie z historią leczenia trwającą już długo, bo prawie 1,5 miesiąca. Miał ciągłe problemy z brzuszkiem, nie chciał jeść, dochodziło do zaburzeń pracy przewodu pokarmowego, zbierania się nadmiernych ilości gazu na terenie żołądka i jelit. Króliczek dostawał w innych lecznicach antybiotyki, leki przeciwbólowe, syropy odkłaczające, leki pobudzające motorykę jelit, probiotyki. W trakcie terapii dołączył się niedowład tylnych kończyn. Został przebadany w kierunku E.Cuniculi, wdrożono leczenie. Niestety nadal nie chciał jeść, niedowład nie cofał się. W takim stanie trafił do mnie.

BADANIE KLINICZNE:

W badaniu klinicznym stwierdziłam obecność bardzo dużego bezoara w żołądku, zajmującego prawie 70% jego świata. Króliczek był chudziutki – ważył 1,50kg, gdy prawidłowo powinien ważyć około 1,80kg. Problemem dodatkowym był brak czucia w tylnych kończynach miednicznych (porażenie wiotkie). Pęcherz moczowy był 4 razy większy niż być powinien. Zaleganie moczu w pęcherzu doprowadziło do poszerzenia moczowodów i wtórnego wodonercza. Napięcie zwieracza okołoodbytowego było obniżone, występował brak czucia w okolicy odbytu.

LECZENIE:

Objawy neurologiczne moim zdaniem nie wskazywały na zakażenie E. Cuniculi. Przy tej chorobie mamy do czynienia ze śródmiąższowym zapaleniem nerek i związanym z tym początkowo wielomoczem, a w końcowej fazie skąpomoczem. U Futrzaka problemy z nerkami (obustronne wodonercze) pojawiły się wtórnie do zastoju moczu w pęcherzu moczowym. Problemy z funkcjonowaniem układu moczowego u Futrzaka nie wyglądały jak te, z którymi spotykam się u królików chorujących na E.Cuniculi. Dodatkowo wyniki krwi, które Futrzak miał wcześniej zrobione wskazywały, że miano przeciwciał IgM przeciwko E.Cuniculi wynosi <1:80, co oznacza, że nie mieliśmy tu do czynienia z aktywną infekcją. Dlatego odstawiłam Futrzakowi leki przeciwko E.Cuniculi i zaleciłam inne metody leczenia.

Objawy neurologiczne króliczka pasowały do tych, które towarzyszą uszkodzeniu dolnego motoneuronu ruchowego. Na działanie pęcharza moczowego takie uszkodzenie działa dwojako. Mięsień wypieracz pęcherza (duży mięsień gładki znajdujący się w ścianie pęcherza) zostaje pozbawiony impulsów prowadzących do jego kurczenia się. Dochodzi więc do utraty tonusu pęcherza moczowego i jego znacznego powiększenia. Równocześnie do mięśnia zwieracza cewki moczowej nie dochodzą z kolei impulsy prowadzące do jego relaksacji. Ten mięsień pozostaje więc stale napięty. W konsekwencji tych dwóch zjawisk dochodzi do zatrzymania możliwości oddawania moczu, bądź nietrzymania moczu z przepełnienia. Ten drugi przypadek obrazuje sytuację, gdy zwierzakowi udaje się oddawać mocz, ale tylko w sytuacji, gdy pęcherz jest tak silnie wypełniony moczem, że wzrost ciśnienia płynu powoduje mechaniczne przepchnięcie części moczu przez cewkę moczową na zewnątrz. Nie jest to jednak fizjologiczny mechanizm oddawania moczu. Jeśli wszystko działa poprawnie, fakt rozciągania ścian pęcherza przez mocz jest impulsem dla mózgu, który z kolei wysyła sygnał do pęcherza moczowego, powodujący skurcz mięśnia okrężnego pęcherza z równoczesnym rozkurczem mięśnia zwieracza cewki. Prowadzi to do kontrolowanego oddania strumienia moczu w odpowiedzi na informację o wypełnieniu pęcherza moczowego. Tego u Futrzaka nie było, dlatego doszło do stanu, gdy pęcherz był stale rozciągnięty (zajmował ponad połowę brzucha), a wtórnie doszło do poszerzenia moczowodów i rozwoju wodonercza.

Porażenie tylnych kończyn i problemy z pęcherzem to był oczywiście duży problem, jednak priorytetem dla mnie była sprawa żołądka. Z powodu obecnego w nim bezoaru króliczek cierpiał już od dłuższego czasu. Bez przywrócenia prawidłowego funkcjonowania przewodu pokarmowego i powrotu apetytu, praca nad przywracaniem sprawności fizycznej nie miałaby raczej sensu. Jedynym rozwiązaniem jakie widziałam, była operacja otwarcia żołądka i usunięcia z niego kuli włosowej. Przedstawiłam moje przemyślenia właścicielce, która zgodziła się na operowanie Futrzaka.

OPERACJA:

Futrzak przeszedł w OAZIE operację otwarcia żołądka z usunięciem z jego wnętrza dużego bezoara. Choć jest to operacja z kategorii trudnych i obarczonych dużym ryzykiem, zwłaszcza u tak osłabionego i wychudzonego zwierzątka jakim był w tamtym czasie Futrzak, udało się ją szczęśliwie przeprowadzić. Pacjent wybudził się prawidłowo. Po operacji maluch pojechał ze mną do domu.

SZPITAL DOMOWY:

Futrzak u mnie w domu.

Futrzak mieszkał u mnie przez tydzień. Mieliśmy w tym czasie dużo pracy do wykonania.

Pierwszym celem był przywrócenie prawidłowej pracy przewodu pokarmowego po operacji – czyli dokarmianie, podawanie leków pobudzających motorykę jelit, przeciwbólowych, antybiotyków i innych – w zależności od tego co się działo i było potrzebne. Futrzak był ładnie współpracującym pacjentem, który szybko zaczął sam jeść i bobczyć, ku mojej ogromnej radości :):):)

Drugim celem była praca nad jego układem nerwowym. Na początku nigdy nie wiadomo na ile uda się cofnąć chorobę, jednak zawsze warto próbować. Rozpoczęłam więc leczenie.

Przez pierwsze 4 dni codziennie co 3 godziny opróżniałam pęcherz moczowy mechanicznie, uciskając go poprzez ścianę brzucha. Na początku szło to ciężko. Zwieracz cewki trzymał bardzo mocno, pęcherz był nadmiernie rozciągnięty i podatny na pęknięcie. Powoli jednak z każdym kolejnym wyciskaniem zwieracz pęcherza puszczał łatwiej, aż wreszcie po 4 dobach udało się wprowadzić pęcherz moczowy w stan automatycznego opróżniania. Jeżeli regularnie „ćwiczymy” pęcherz moczowy, to może nauczyć się on popuszczać mocz mechanicznie, bez bodźca ze strony mózgu, nawet przy uszkodzonym unerwieniu łączącym mózg z pęcherzem. Tak stało się w przypadku Futrzaka. Zaczął sikać. Sikał, sikał i sikał, tak, że ledwo nadążałam z wymienianiem podkładów. Wodonercze ustępowało, moczowody wracały do normalnych rozmiarów. Ufff – jeden problem z głowy.

Dodatkowo codziennie Futrzak dostawał w zastrzykach leki przyspieszające regenerację układu nerwowego oraz miał wykonywane liczne ćwiczenia kończyn tylnych i masaże mające zapobiec zanikom mięśniowym, pobudzić krążenie oraz zakończenia nerwowe. Z każdym dniem widoczna była malutka poprawa. Wiadomo było, że jest to proces, który będzie trwał całe tygodnie, jednak reakcja na leczenie dawała nadzieję na przyszłość.

PRACA DOMOWA:

Po tygodniu, gdy maluch ładnie siusiał, jadł i bobczył mógł wrócić do swojego domu. Właściciele zostali nauczeni jak dbać o higienę niepełnosprawnego króliczka, jak podawać zastrzyki (leczenie neurologiczne trwa długo i niestety codzienne zastrzyki muszą być wykonywane przez właścicieli w domu), jak rehabilitować malucha.

Futrzak przychodził co jakiś czas na kontrole, podczas których wykonywaliśmy strzyżenie futerka na pupci (aby łatwiej było utrzymać ten obszar w czystości i nie doprowadzać do odparzenia skóry), modyfikowaliśmy dawki leków, zestawy ćwiczeń. Pojawiały się pierwsze sukcesy – a to maluch na chwilę umiał już ustać na nóżkach, a to zrobił dwa kroki. Aż wreszcie, po 2 miesiącach zaczął ostrożnie chodzić. Wiadomo – przewracał się jeszcze, chodził krzywo i czasem powłóczył nóżkami. Jednak nie odpuszczał i cały czas uparcie wracał do ćwiczeń.

I stało się tak, że po pół roku Futrzak już nie tylko ładnie chodzi, ale zaczyna nawet biegać. Futerko na pupce pięknie odrosło i jest suchutkie. Króliczek waży teraz 1,87kg, czyli tyle ile powinien. I wygląda na naprawdę szczęśliwego stworka.

To wszystko nie byłoby możliwe bez jego wspaniałych właścicieli, którzy spędzili dziesiątki godzin na opiece nad Futrzakiem, podawali leki, rehabilitowali, przynosili go na wizyty. Jednak teraz, patrząc na tego cudnego malucha, z pewnością mają wielką radość w sercu, tak samo jak ja.

Żyj długi i kicaj wesoło Futrzaku!

ps – a taką piękną karteczkę dostałam na ostatniej wizycie :):):)

lek. wet. Lidia Lewandowska

Specjalista Chorób Zwierząt Futerkowych (od 2006r)
Lekarz z ponad 21 letnią praktyką dotyczącą leczenia zajęczaków (królików) i gryzoni
Wykładowca na sympozjach dla lekarzy weterynarii
Autorka licznych publikacji naukowych dotyczących chorób zwierząt egzotycznych
Konsultantka książek naukowych z dziedziny medycyny królików i gryzoni
Kierownik Specjalistycznej Przychodni Weterynaryjnej dla Małych Ssaków – OAZA

BIBLIOGRAFIA:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email

czytaj również:

Korzystając z naszej strony wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies (ciasteczek) w celach analizy ruchu.